"Zdobycie Tykocina 1657" to komiks wykonany przez Kamilę Lebiedzińską - rysunki i Andrzeja Busłowskiego: opracowanie graficzne, a także do scenariusza Adama Rudawskiego. Album ten powstał na zlecenie firmy turystyczno- wydawniczej "Podlaski Młyn", z okazji VIII edycji „Zdobycia Tykocina” - największej w regionie cyklicznej imprezy historycznej.
Głównym bohaterem komiksu jest Samuel, szlachcic mieszkający w pod-tykocińskim Pentowie. W czasie pobytu na Litwie zaciąga się do chorągwi pancernej. Wplątany w szereg zdarzeń musi przeżyć w tych trudnych, zdradzieckich czasach "szwedzkiego potopu". Akcja komiksu ma miejsce w 1656 roku na ziemiach tykocińskich, wtedy to doszło do ogromnej bitwy pomiędzy wojskami polsko-litewskimi, a idącą Tykocinowi z odsieczą armią szwedzko – radziwiłłowską. Album ten opowiada o wydarzeniach z tego okresu i ma za zadanie upamiętnić te wydarzenia.
Tytuł ten trudno ocenić jednoznacznie. Pomimo ogromnej ilości niedoróbek, o których napisze za chwilkę, czytało mi się go dobrze, świetnie się przy nim bawiłem, i uśmiałem za "wszystkie czasy". Nie wiem jednak czy taki plan założyli sobie artyści i o to im chodziło. Na pewno chcieli zainteresować nas dziejami regionu.
Wielkim atutem tej publikacji jest scenariusz. Dialogi są płynne i pomysłowe. Widać także, że poprowadzona fabuła czerpie całymi garściami z "Potopu" Sienkiewicza. Zapożyczenia te mają swój smaczek i urok, nawet bym dodał, że idealnie wpisują się świat innego komiksu "Ogniem i Mieczem" Pawła Woldana i Janusza Glanc-Szymańskiego.
Rysunki, aj te rysunki. Autorka spędziła bardzo dużo czasu, pracując przy tym albumie, niestety tego nie widać. Musi się bardzo dużo jeszcze uczyć. Za jakiś czas, sama stwierdzi, iż popełniła mnóstwo błędów w proporcjach, anatomii i także będzie się śmiała z tego albumu. Prace wyglądają niekiedy tak ekstrawagancko, że - aj te rysunki. Przykład, bohaterowie jeżdżą na kucykach, a do tego jak "Pan Zagłoba, zabiera na takiego kucyka Babę" to! Aj te rysunki!
Tła, cieniowanie, światłocienie z rożnych stron to kolejne błędy, jeden wielki chaos, a także dziwne ułożenia kadrów, latający ludzie, konie, to akurat jest wina obróbki graficznej, DTP. Komiks został źle złożony, zabrakło chyba czasu, a to podstawa w wykonaniu dobrej publikacji. Na szybko to można muchy łapać. Wiem to z doświadczenia. Debiuty są trudne, ale teraz może być tylko lepiej. Szczególnie, iż pozytywny potencjał jest, znalazłem strony w których wykonano wszystko dobrze. Na pewno widzialnym autem także jest to, iż rysowniczka posiada swój osobisty rozpoznawalny styl. Bardzo ładna, pokazująca ten styl jest plansza ze strony trzeciej i to nie jest sarkazm. Bardzo fajnie, że zadbano także o prawdę historyczną, w umundurowaniu i uzbrojeniu. Widać iż poczyniono fachowe badania i posiłkowano się materiałami źródłowymi. Dobór barw - kolorystka i klimatyczna czcionka, to także zaliczam na plus tej publikacji.
Zdobycie Tykocina 1657", to komiks który nie zachwyca na pierwszy "rzut oka", "na drugi też", ale broni się scenariuszem. Czytając go będziecie się śmiać do łez, a przecież śmiech to zdrowie. Daleko mu jednak
do takich tytułów jak Bohaterska obrona Głogowa 1109 roku, czy też Szwedzka intryga/Złowrogi półksiężyc.
"Zdobycie Tykocina 1657" to propozycja raczej dla miłośników opowieści rysunkowych, którzy potrafią patrzeć na komiksy z dystansem i szukają właśnie takiego miłego nie zobowiązującego czytadła. To propozycja dla miłośników Trylogii Sienkiewiczowskiej, a także dla ciekawskich interesujących się historią Podlasia. Życzę miłej lektury.
Polecam!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz