Po pierwszym znakomitym tomie przygód marynarza melancholika obdarzonego ogromnym sarkastycznym poczuciem humoru zwanego Corto Maltese – już pięćdziesięcioletniego bohatera serii komiksów o tym samym tytule, autorstwa mistrza Hugona Pratta, czas na ocenę kolejnego tomu. Jak prezentuje się w szczegółach? Zapraszam do lektury.
Drugi tom pt. „Pod znakiem Koziorożca” jest swoistą kontynuacją zakręconych i czasem zabawnych pierepałek naszego chojraka. Aczkolwiek tym razem ze względu na specyfikę pierwodruku w magazynach włoskich i francuskich na przełomie 1967-1970 roku jest zbiorem jakby zamkniętych w ramy zeszytu, aż sześciu opowiastek, z których pięć jest ściśle związanych ze sobą fabułą („Tajemnica Tristiana Bantama”, „Spotkanie w Bahii”, „Samba z Celnym Okiem”, „Orzeł w Brazylii”, „Porozmawiajmy o sławnych piratach”), a ostatni szósty pt. „Wszystko przez mewę” rozpoczyna nowy rozdział w życiu Corta. Rozdział, który po zakończeniu lektury spowoduje dodatkowy głód na jak najszybsze zapoznanie się z kolejnymi tomami opowieści o Corto Maltese. „Hej ho! Na umrzyka skrzyni tkwi butelka rumu, hej ho - resztę czort uczyni i butelka rumu!” - posłuchaj więc, czytelniczko i czytelniku o Corto morskich opowieści!
Seria o marynarzu włóczędze i romantycznym awanturniku Corto Maltese rozgrywa się w różnych częściach świata, lecz tym razem mistrz Pratt zabrał nas, ze swoim bohaterem w rejon Gujany Holenderskiej. Trwa pierwsza Wojna Światowa, a nasz kapitan Corto skrył się w Paramaribo.
Skrył się tam po poprzednich intensywnych rozgrywkach, gdzie musiał lawirować pomiędzy Aliantami, a Niemcami, a do tego jeszcze musiał ratować dwójkę młodych ludzi przed chciwością kamrata pirata Rasputina, z którym współdziałał dla tajemniczego „Mnicha”. Tak więc, akcja najnowszej odsłony („Pod znakiem Koziorożca”) rozpoczyna się w w kolonii należącej do Holendrów, gdzie nasz zuch chce (po cichutku i przy szklaneczce rumu oraz z gromadą do wypalenia „fajek”) przeczekać wojenne i osobiste zawirowania. Teoretycznie jego piracka historia z rejonów Oceanii miała go tu nie dogonić, ale los po raz kolejny zdecydował inaczej!
Z nowo poznanym profesorem Steinerem został poproszony przez młodego chłopaka (syna zmarłego londyńskiego potentata handlowego) Tristiana Bantama o pomoc w odszyfrowaniu pewnego dokumentu związanego (także) z tajemniczą cywilizacją „Mu”. Na manuskrypcie znajdowało się bardzo wiele symboli egipskich, hebrajskich, ale również zapisanych w symbolice brazylijskiej Makumby, czyli religii podobnej do karaibskiego Wudu.
Od tego momentu nasz Corto zaplącze się w metafizycznej i szamańskiej oraz szpiegowskiej intrydze, w której nie raz będzie musiał ratować własną skórę, ale także skórę przyjaciół. W tym burzliwym czasie pozna niejaką Złotoustą i Morganę Dias Do Santos, a dzięki tym paniom, obdarzonym między innymi darem jasnowidzenia, pozna historię własnej rodziny, w tym matki - słynnej wiedźmy cygańskiej.
Na marginesie - już wiadomo, po kim Corto ma takie zamiłowanie do złotego kolczyka w uchu i zabawy kartami, a jeszcze do tego jest charakternym gościem, co rusz pokazującym rogi, ale i prawdziwe męstwo, a przy tym ma jeszcze czas na papierosa i sarkastyczną pointę, a nawet zabawę. Corto na pozór olewa wszystko i jest wyrachowany, a jednocześnie jest szlachetny i szczodry (co zauważysz w ocenianym albumie). Corto jest graczem i kombinatorem obdarzonym charyzmą. Corta nie da się nie lubić , gdyż jest przypadkiem niezwykłego galimatiasu w charakterze oraz uroku, którego nie ujmiesz w ramy. Z tego powodu nasz chojrak zapętli się w brazylijską rozgrywkę rewolucyjną (związaną również z Atlantycką Kompanią Transportową), a nie dość tego powrócą do niego dawne sprawy i demony. Nasz kapitan wplącze się w poszukiwania skarbu legendarnego pirata Czarnobrodego, a w końcu wyląduje na wyspie, na której znajduje się legowisko gangu Ewangelistów.
Tak pokrótce można przedstawić fabułę tego przygodowego albumu, aczkolwiek mocno osadzonego na podstawach historycznych. Albumu, gdzie fikcja łączy się z prawdą, gdzie co rusz pojawiają się znane osoby, wojskowi, podróżnicy, albo literaci, lub ich dzieła. Po raz kolejny w scenariuszu pojawia się ogrom wydarzeń, gdzie Corto zostaje wciągnięty w niezłą szkatułkową pierepałkę. Parafrazując to zaledwie czubek góry przygód z tego co go jeszcze czeka w przyszłości, w tej części wypije morze rumu i zrobi niezły kilometraż, czyli przemierzy ponad połowę morskiego wybrzeża Ameryki Południowej. Parafrazując po raz ostatni - „Hej, ha! Kolejkę nalej! Hej, ha! Kielichy wznieśmy! To zrobi doskonale...” na Corta Maltese morskie opowieści.
Jest coś niezwykłego w tych historiach wymyślonych przez Hugona Pratta. Jest coś wciągającego w tych historiach, nawet po tylu latkach, a co pozwala odbierać ich przekaz nadal ze świeżością i lubością w czytaniu. Czytasz i nie możesz oderwać się. Pochłaniasz każdą planszę, każdy kadr, każdą mapkę i zachłannie chwytasz ten klimat swarliwych opowieści.
Czasem jest on ukryty pod obrazami charyzmatycznych postaci i ich przygód, a czasem, gdy usłyszysz przezabawne i przedniej marki dialogi, a czasem w tej chwili pozornego chaosu, albo w momencie, gdy Corto odpoczywa w swoistej melancholijności i ma wszystko i wszystkich gdzieś! Przykłady można mnożyć, ale ten harmider jest pierwszorzędnie esencjonalny i wiarygodnie podany w tej awanturniczo-przygodowej historii. Co rusz będzie Cię zaskakiwać zabawna i ironiczna warstwa dialogowa. Corto w tej aparycji wyróżnia się tle innymi komiksowych postaciami, zaś ta powieść graficzna co rusz zaskakuje, ale wyłącznie w sposób pozytywny. W tym właśnie tkwił geniusz Hugonna Pratta, iż z jakże wyeksploatowanych tematów, a zarazem mądrze nawiązując do słynnych dzieł światowej literatury i w prowadzając w narrację swoiste kalki z powieści przygodowych - ON - stworzył coś autorskiego, nowego, a tym bardziej relaksującego w czytaniu i oglądaniu.
Pratt podszedł do tematu po mistrzowsku i spiął wszystko tyloma genialnymi klamrami - pomysłowymi zarówno w warstwie fabularnej jak i wizualnej. W szczególikach – odnosząc się do oprawy graficznej - prezentuje się (nadal) uroczo i zbudowana jest na charakterystycznej dla niego jednowymiarowej czytelnej kresce. Bez kozery, ale po tylu latach ten klasyczny sposób prezentacji i układu planszy i poszczególnych kadrów nadal ma moc, a nawet dodane kolory, które na potrzeby tej edycji wykonała Patrizia Zanotti (z błogosławieństwem samego Pratta), tym bardziej potęgują klimat wspomnianych już morskich opowieści.
Na marginesie. Hugo Pratt kontynuował prace nad Corto Maltese przez 25 lat, w czasie których stworzył dwanaście obszernych tomów cyklu, zaś w 2015 roku serial reaktywowano i od trzynastego tomu (pt. „Pod słońcem północy”) jej tworzeniem zajęli się Ruben Pellejero oraz Juan Díaz Canalles. Egmont ma zamiar wydać wszystkie w ciągu maksymalnie trzech lat.
Prawie na sam koniec, a odnosząc się do edycji. Zadbano o każdy element rzemiosła, a pierwszy tom i drugi mają ten sam format i ten sam standard. Jest więc: twarda oprawa, papier kredowy (ślicznie pachnący farbą drukarską), zaś w środku najlepszej jakości materiały do wydruku, czyli nie ma pikselozy. Autentycznie także tutaj nie ma się do czego doczepić.
Podsumowując! W tym roku przypada pięćdziesięciolecie powstania serii o przygodach Corto Maltese. Uczciwie stawiając sprawę, ten cykl autentycznie nie zestarzał się! Nie traci ramotką zarówno warstwie fabularne i graficznej. Hugo Pratt (1927–1995), znany polskiemu czytelnikowi z pierwszorzędnych albumów „El Gaucho” oraz „Indiańskie lato” oraz Patrizia Zanotti - pokazali, jak tworzyć ponadczasowe i klimatyczne (marynistyczne w kolorystyce i nie tylko) seriale awanturnicze.
Lektura drugiej części przygód Corto Maltese wciągnie Cię jeszcze bardziej niż poprzedniej, a głód przeczytania kolejnych, a jak najszybciej trzeciej, będzie przeogromny! Nie ma się co dziwić, że zakochał się w tym klasyku Umberto Eco! Przekonaj się i Ty! Gwarantuje, że nie zawiedziesz się! Świetna dzieło!
Gorąco polecam!
Drugi tom pt. „Pod znakiem Koziorożca” jest swoistą kontynuacją zakręconych i czasem zabawnych pierepałek naszego chojraka. Aczkolwiek tym razem ze względu na specyfikę pierwodruku w magazynach włoskich i francuskich na przełomie 1967-1970 roku jest zbiorem jakby zamkniętych w ramy zeszytu, aż sześciu opowiastek, z których pięć jest ściśle związanych ze sobą fabułą („Tajemnica Tristiana Bantama”, „Spotkanie w Bahii”, „Samba z Celnym Okiem”, „Orzeł w Brazylii”, „Porozmawiajmy o sławnych piratach”), a ostatni szósty pt. „Wszystko przez mewę” rozpoczyna nowy rozdział w życiu Corta. Rozdział, który po zakończeniu lektury spowoduje dodatkowy głód na jak najszybsze zapoznanie się z kolejnymi tomami opowieści o Corto Maltese. „Hej ho! Na umrzyka skrzyni tkwi butelka rumu, hej ho - resztę czort uczyni i butelka rumu!” - posłuchaj więc, czytelniczko i czytelniku o Corto morskich opowieści!
Seria o marynarzu włóczędze i romantycznym awanturniku Corto Maltese rozgrywa się w różnych częściach świata, lecz tym razem mistrz Pratt zabrał nas, ze swoim bohaterem w rejon Gujany Holenderskiej. Trwa pierwsza Wojna Światowa, a nasz kapitan Corto skrył się w Paramaribo.
Skrył się tam po poprzednich intensywnych rozgrywkach, gdzie musiał lawirować pomiędzy Aliantami, a Niemcami, a do tego jeszcze musiał ratować dwójkę młodych ludzi przed chciwością kamrata pirata Rasputina, z którym współdziałał dla tajemniczego „Mnicha”. Tak więc, akcja najnowszej odsłony („Pod znakiem Koziorożca”) rozpoczyna się w w kolonii należącej do Holendrów, gdzie nasz zuch chce (po cichutku i przy szklaneczce rumu oraz z gromadą do wypalenia „fajek”) przeczekać wojenne i osobiste zawirowania. Teoretycznie jego piracka historia z rejonów Oceanii miała go tu nie dogonić, ale los po raz kolejny zdecydował inaczej!
Z nowo poznanym profesorem Steinerem został poproszony przez młodego chłopaka (syna zmarłego londyńskiego potentata handlowego) Tristiana Bantama o pomoc w odszyfrowaniu pewnego dokumentu związanego (także) z tajemniczą cywilizacją „Mu”. Na manuskrypcie znajdowało się bardzo wiele symboli egipskich, hebrajskich, ale również zapisanych w symbolice brazylijskiej Makumby, czyli religii podobnej do karaibskiego Wudu.
Od tego momentu nasz Corto zaplącze się w metafizycznej i szamańskiej oraz szpiegowskiej intrydze, w której nie raz będzie musiał ratować własną skórę, ale także skórę przyjaciół. W tym burzliwym czasie pozna niejaką Złotoustą i Morganę Dias Do Santos, a dzięki tym paniom, obdarzonym między innymi darem jasnowidzenia, pozna historię własnej rodziny, w tym matki - słynnej wiedźmy cygańskiej.
Na marginesie - już wiadomo, po kim Corto ma takie zamiłowanie do złotego kolczyka w uchu i zabawy kartami, a jeszcze do tego jest charakternym gościem, co rusz pokazującym rogi, ale i prawdziwe męstwo, a przy tym ma jeszcze czas na papierosa i sarkastyczną pointę, a nawet zabawę. Corto na pozór olewa wszystko i jest wyrachowany, a jednocześnie jest szlachetny i szczodry (co zauważysz w ocenianym albumie). Corto jest graczem i kombinatorem obdarzonym charyzmą. Corta nie da się nie lubić , gdyż jest przypadkiem niezwykłego galimatiasu w charakterze oraz uroku, którego nie ujmiesz w ramy. Z tego powodu nasz chojrak zapętli się w brazylijską rozgrywkę rewolucyjną (związaną również z Atlantycką Kompanią Transportową), a nie dość tego powrócą do niego dawne sprawy i demony. Nasz kapitan wplącze się w poszukiwania skarbu legendarnego pirata Czarnobrodego, a w końcu wyląduje na wyspie, na której znajduje się legowisko gangu Ewangelistów.
Tak pokrótce można przedstawić fabułę tego przygodowego albumu, aczkolwiek mocno osadzonego na podstawach historycznych. Albumu, gdzie fikcja łączy się z prawdą, gdzie co rusz pojawiają się znane osoby, wojskowi, podróżnicy, albo literaci, lub ich dzieła. Po raz kolejny w scenariuszu pojawia się ogrom wydarzeń, gdzie Corto zostaje wciągnięty w niezłą szkatułkową pierepałkę. Parafrazując to zaledwie czubek góry przygód z tego co go jeszcze czeka w przyszłości, w tej części wypije morze rumu i zrobi niezły kilometraż, czyli przemierzy ponad połowę morskiego wybrzeża Ameryki Południowej. Parafrazując po raz ostatni - „Hej, ha! Kolejkę nalej! Hej, ha! Kielichy wznieśmy! To zrobi doskonale...” na Corta Maltese morskie opowieści.
Jest coś niezwykłego w tych historiach wymyślonych przez Hugona Pratta. Jest coś wciągającego w tych historiach, nawet po tylu latkach, a co pozwala odbierać ich przekaz nadal ze świeżością i lubością w czytaniu. Czytasz i nie możesz oderwać się. Pochłaniasz każdą planszę, każdy kadr, każdą mapkę i zachłannie chwytasz ten klimat swarliwych opowieści.
Czasem jest on ukryty pod obrazami charyzmatycznych postaci i ich przygód, a czasem, gdy usłyszysz przezabawne i przedniej marki dialogi, a czasem w tej chwili pozornego chaosu, albo w momencie, gdy Corto odpoczywa w swoistej melancholijności i ma wszystko i wszystkich gdzieś! Przykłady można mnożyć, ale ten harmider jest pierwszorzędnie esencjonalny i wiarygodnie podany w tej awanturniczo-przygodowej historii. Co rusz będzie Cię zaskakiwać zabawna i ironiczna warstwa dialogowa. Corto w tej aparycji wyróżnia się tle innymi komiksowych postaciami, zaś ta powieść graficzna co rusz zaskakuje, ale wyłącznie w sposób pozytywny. W tym właśnie tkwił geniusz Hugonna Pratta, iż z jakże wyeksploatowanych tematów, a zarazem mądrze nawiązując do słynnych dzieł światowej literatury i w prowadzając w narrację swoiste kalki z powieści przygodowych - ON - stworzył coś autorskiego, nowego, a tym bardziej relaksującego w czytaniu i oglądaniu.
Pratt podszedł do tematu po mistrzowsku i spiął wszystko tyloma genialnymi klamrami - pomysłowymi zarówno w warstwie fabularnej jak i wizualnej. W szczególikach – odnosząc się do oprawy graficznej - prezentuje się (nadal) uroczo i zbudowana jest na charakterystycznej dla niego jednowymiarowej czytelnej kresce. Bez kozery, ale po tylu latach ten klasyczny sposób prezentacji i układu planszy i poszczególnych kadrów nadal ma moc, a nawet dodane kolory, które na potrzeby tej edycji wykonała Patrizia Zanotti (z błogosławieństwem samego Pratta), tym bardziej potęgują klimat wspomnianych już morskich opowieści.
Na marginesie. Hugo Pratt kontynuował prace nad Corto Maltese przez 25 lat, w czasie których stworzył dwanaście obszernych tomów cyklu, zaś w 2015 roku serial reaktywowano i od trzynastego tomu (pt. „Pod słońcem północy”) jej tworzeniem zajęli się Ruben Pellejero oraz Juan Díaz Canalles. Egmont ma zamiar wydać wszystkie w ciągu maksymalnie trzech lat.
Prawie na sam koniec, a odnosząc się do edycji. Zadbano o każdy element rzemiosła, a pierwszy tom i drugi mają ten sam format i ten sam standard. Jest więc: twarda oprawa, papier kredowy (ślicznie pachnący farbą drukarską), zaś w środku najlepszej jakości materiały do wydruku, czyli nie ma pikselozy. Autentycznie także tutaj nie ma się do czego doczepić.
Podsumowując! W tym roku przypada pięćdziesięciolecie powstania serii o przygodach Corto Maltese. Uczciwie stawiając sprawę, ten cykl autentycznie nie zestarzał się! Nie traci ramotką zarówno warstwie fabularne i graficznej. Hugo Pratt (1927–1995), znany polskiemu czytelnikowi z pierwszorzędnych albumów „El Gaucho” oraz „Indiańskie lato” oraz Patrizia Zanotti - pokazali, jak tworzyć ponadczasowe i klimatyczne (marynistyczne w kolorystyce i nie tylko) seriale awanturnicze.
Lektura drugiej części przygód Corto Maltese wciągnie Cię jeszcze bardziej niż poprzedniej, a głód przeczytania kolejnych, a jak najszybciej trzeciej, będzie przeogromny! Nie ma się co dziwić, że zakochał się w tym klasyku Umberto Eco! Przekonaj się i Ty! Gwarantuje, że nie zawiedziesz się! Świetna dzieło!
Gorąco polecam!
PS. Dziękuje wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
========================================================================================
Recenzja ukazała się w portalu WAK: http://www.wak.net.pl/_review_view-tytuly-0-6460.html#804
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz