Na obecny moment jesteśmy na bieżąco z najlepszą komiksową serią hard SF wydaną w naszym pięknym kraju. Jesteśmy na bieżąco ze wspaniałą, a jakże mocno docenianą na całym świecie space operą autorstwa Denisa Bajrama.
Cykl Universal War zaczął ukazywać się w 1998 roku nakładem frankofońskiego wydawnictwa Soleil Productions, następnie w drugim pod cyklu u Castermana. Sukces tej serii skonsumowały także inne światowe rynki wydawnicze np. niemiecki (Splitter Verlag) ale i sam Marvel Comics.
W 2002 roku próbę wydania w naszym kraju podjęło się także wydawnictwo Egmont, ale największy polski komiksowy edytor opublikował tylko trzy pierwsze zeszyty ("Genesis", "Zakazany owoc" oraz "Kain i Abel"), po czym nie kontynuował przygód z tym nietuzinkowym klasycznym SF.
Lata mijały, a do serii ponownie powrócił warszawski Elemental, a na rynku pojawiły się trzy grubaśne tomy zbiorcze: "UW1 #1", "UW1 #2" oraz "UW2 #1". W tym miejscu warto dodać, iż ze względów licencyjnych (digitalizacji) nie pojawiały się w chronologicznej kolejności.
Jak w takim razie prezentuje się w szczegółach pierwszy zbiorczy tom "UW1", a zbierający w swoim wnętrzu wspomniane zeszyty: "Genesis", "Zakazany owoc", "Kain i Abel"? Zapraszam do lektury.
W 2033 roku dla ludzkości rozpoczął się nowy etap w podboju kosmosu. Z czasem dzięki wynalazkowi anty-grawitacji nastąpiła kolonizacja układu słonecznego. Mars stał się nową Ziemią, a oprócz Księżyca pojawiły się kolejne, ale tym razem sztuczne satelity - stacje: Alpha, Beta i Delta. Nowego porządku świata pilnowała zbrojna Federacja Ziem Zjednoczonych. Aczkolwiek coraz mocniej i prężniej przeciwstawiała się jej tajemnicza Konfederacja Kolonii Przemysłowych. Ten chwiejny ład zakłóciło nagłe pojawienie się tajemniczej "Ściany". Nieodgadnionej czarnej dziury, która niszcząc jedną z planet doprowadziła do światowego kryzysu. Rozkaz penetracji tego „Fenomenu” otrzymuje stacjonująca nieopodal III Flota Sił Zbrojnych. Misji zbadania, a nawet zniszczenia podejmuje się "Eskadra Purgatory" ("Czyściec").
Poznaj ich szefa - głównodowodzącego FSZ admirała Richtburga, dowodzącą w polu (czytaj w kosmicznych misjach) eskadrą kapitan Jude Wiliamson, jej zastępcę Kate Richtburg, najlepszego pilota Johna Balitmora (zwanego Baltim), gwiezdną lotniczkę Aminę el Moudden, notorycznego amanta (gwałciciela) Milorada Racunicsa, technika, ale i największego tchórza Paula Delgado, zwanego Mariem oraz wybitnego geniusza z czterema doktoratami vel mózgowca o maksymalnie wybuchowym charakterze, który nie da sobie w kaszę dmuchać, a zarazem głównego zucha całej opowieści – Edwarda Kalisha. Owa swoista egzotyczna ekipa złożona w głównej mierze z wojskowych skazańców będzie musiała zmierzyć się z niepoznanym. Rozpoczęła się saga "Universal War One"!
Zdecydowanie, aby nie psuć Ci zabawy nie będę streszczał dalszego części opowieści, ale dodam, iż właśnie w ten sposób zawiązuje się akcja jednej z najlepszych serii SF wydanych w Polsce, a której wirtuozerskim twórcą jest Denis Bajram! Wirtuozerskim twórcą? Jak najbardziej! A wręcz jest genialnym artystą, gdyż w tej epopei kosmicznej, do tej pory, nie ujawnił słabych punktów. Tu każdy skrawek narracji, nawet z pozoru błahy, ma wpływ na dalszą historię.
W świecie stworzonym w umyśle tego wszech miar wybitnego artysty i rozrysowanym krok, po kroczku w kunsztownej i dopracowanej realistycznej grafice, nie ma ani jednej fałszywej nuty. Zobaczysz ile radości będziesz czerpać z lektury komiksu autorstwa Denisa Bajrama. Współczesnego człowieka renesansu, a wykształconego w prestiżowej francuskiej Szkole Sztuk Dekoracyjnych, wykładowcy, architekta, projektanta, przedsiębiorcy, informatyka. Człowieka wszech miar uzdolnionego zarówno plastycznie, jak i w naukach ścisłych, który w "UW" stworzył niesamowity i zarazem spójny świat. Wszechświat, który mocno oddziałuje fabularnie i graficznie na czytelnika.
Skonstruował go na poziomie segmentacji. Pierwszy element zawarty w tym zbiorczym tomie posłużył mu do wystrzelenia całości (w kosmos), a zbudowany jest na epopei w scenerii astronomicznej przygody. Drugi element, już zarysowany, to naukowe i paranaukowe historie dotyczące podroży w czasie, a trzeci element, także napoczęty w tym tomie, to szczegółowe korelacje postaci i głównych bohaterów "Universal War".
Bajram niejednoznacznie i nie do końca odkrywa karty np. dotyczące tajemniczych wrogów za „Ściany”, a zarazem na tym tle i z rozmachem rozrysowuje kosmiczne bitwy. Jednakże są one tylko okolicznością (choć bardzo ważną) do przedstawienia całej naukowej, społecznej, psychologicznej podstawy egzystencji i kooperacji jednostek. Nie dość, że bohaterowie mają kłopoty pomiędzy sobą, to niosą bagaż i kolejne rany z przeszłości. Dobrym przykładem na tym tle jest postać Aminy. Muzułmanki napastowanej seksualnie przez ojca, a która ucieka przed nim w szeregi Floty Sił Zbrojnych. Ten fakt ma wielki wpływ na jej dalsze losy, ale i losy innych postaci, a z drugiej strony realnie podejmuje temat praw kobiet w Islamie.
Innym ważnym motywem, który nakręca i panteizuje narrację jest wprowadzenie swoistych mesjanistycznych rozdziałów z cytatami Biblii Kanaanejskiej. Nadaje to relacji specyficznej aury.
Zdziwisz się ( bardzo pozytywnie), gdy zobaczysz, ile (już) w tym pierwszym zbiorczym tomie jest akcji! Ile jest tu przewrotek scenariuszowych! „Sekret goni sekret”, a wyjaśnienia nie dość, że zaskakują, to jeszcze otwierają kolejne ścieżki i łamigłówki. Bajram z pozornie wyświechtanych oparów teleportacji i skoków w czasie wyciągnął nową jakość. W luźnym porównaniu, ale bardzo celnym cykl "Universal War" fabularnie jest tak dobry, iż śmiało można go porównać do twórczości Alastaira Reynoldsa. Denis Bajram, już w tym tomie, stworzył niesamowity i zarazem spójny świat, który mocno oddziałuje na czytelnika. Precyzyjnie wykreował poszczególne wątki i spiął w jedną rozbudowaną space-tragikomiczną, przygodową, społeczną opowieść. Przez sięganie do wspomnianych retrospekcji, do przedstawiania dzieciństwa, czasem trudnych momentów na tle innych postaci vel wyrzutków, co rusz ukazał (i pokaże w kolejnych tomach) ich motywy. Powtórzę się, ale kosmiczne statki i bitwy, są tylko tłem (choć ważnym) do przedstawienia całej naukowej, społecznej, psychologicznej podstawy egzystencji i kooperacji jednostek. Swoistą przeciwwagą dla dziejącej się w kosmosie akcji, a mającej na celu pokazanie studium psychologicznego wspomnianych chojraków, a jeszcze wszystko podbija i nakręca wprowadzenie tych swoistych mesjanistycznych rozdziałów z cytatami dziwnej tajemniczej Biblii Kanaanejskiej.
W sukurs rozbudowanej fabule podąża pierwszorzędna oprawa graficzna! Oprawa, która jest bardzo miła dla oka, gdzie wielkie przestrzenie kosmosu, statki kosmiczne, a właściwie wszystko wygląda monumentalnie i wiarygodnie, a wręcz spektakularnie, pomimo wykonania tego przez Denisa Bajrama tyle lat temu.
Bardzo realistyczne prace tego artysty nadają nastrojowości opowieści, a każdy kadr jest istnym dziełem sztuki. Jego dziełka zrealizowane z fasonem - dopieszczone w szczególe, a wręcz wycyzelowane - z przepięknymi mocnymi kolorami i wykonane w malarskim zacięciu, bardzo mocno przykuwają uwagę! Gwarantuję, iż zauroczysz się nimi - zachwycisz się i zatrzymasz przez dłuższą chwilę.
W tym miejscu kilka niusów, a mianowicie "Universal War One" od piątego zeszytu, Bajram wykonał wyłącznie w komputerze zarówno rysując, jak i kolorując, zaś oceniane tutaj (ujęte w zbiorczym wydaniu) pierwsze trzy zeszyty były tylko kolorowane w komputerze. Druga ciekawostka dotyczy zobrazowania postaci Edwarda Kalisha, a mianowicie Denis Bajram przyznał się, iż ten komiksowy bohater jest jego swoistym alter ego. W tym miejscu i za jednym rzutem wspomnę Ci jeszcze kolejnych nowinkach. Mało kto wie, iż na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy królowała jeszcze Amiga, Atari i Macintosh, nasz Denis Bajram był pierwszym artystą na świecie, który tworzył komiksy w całości na komputerze! Specjalnie dla tych celów pisał własne programy graficzne, ale były one bardzo hermetyczne i niszowe (w sensie poza Francją nie trafiały do szerokiego obiegu), a jednak Bajram sprawnie rysował w nich i kolorował. Niewiele osób wie o tym, iż w owych czasach, do momentu wydania pierwszego "Cryozone" nasz artysta bardzo mocno udzielał się strefie francuskiego pro amerykańskiego zino komiksu. Był zafascynowany superbohaterami, a do tego odwiedzał USA. Śmiało można dodać, iż jest (jednym z niewielu) najbardziej amerykańskich artystów z Francji. Owa miłość do Stanów spowodowała, iż pojawił się ze swoją serią we wspomnianym Marvelu, ale także, spowodowała, iż pomimo zawirowań z frankofońskim wydawcą nie poddał się i kontynuował przygodę z "Universal War".
Obecnie nasz artysta niezłomnie, choć nie systematycznie uzupełnia (kolejnymi spójnymi albumami) uniwersum swej ukochanej space opery, a która jest zarazem jego komiksowym opus magnum.
Z kronikarskiego obowiązku, w tym miejscu, warto dodać, iż scenopisowy plan poszczególnych cyklów rozpisał w brudnopisie już (sic!) w 1997 roku! Zaplanował sobie "UW1" (na sześć zeszytów) – "UW2" (na sześć zeszytów) – "UW3" (na sześć zeszytów), a teraz (dobrze przygotowany) wprowadza go w życie! Bez owijania w bawełnę, na tle innych twórczych komiksiarzy pod względem szybkości wykonywania kolejnych albumów (szczególnie z cyklu "UW") wypada blado. Aczkolwiek powody tego stanu rzeczy są następujące: po pierwsze – nie pomaga mu jego perfekcjonizm, gdyż Bajram maksymalnie dopieszcza zarówno fabularnie, ale przede wszystkim graficznie każdą planszę. Dłubie i cyzeluje dosłownie w każdej części najmniejszego elementu tła, a zajmuje to czas. Drugi powód jest natury rodzinnej, gdyż długoterminowo i wiernie wspiera projekty żony Valerie Mangin (francuskiej scenarzystki), zaś to na pewno i jeszcze bardziej zajmuje czas. Tia.
Aczkolwiek znając go - gwarantuję Ci, jeżeli na „Teutatesa niebo nie zwali mu się na głowę”, możesz być pewna/pewny, iż jego ukochany cykl "Universal War" doprowadzi do końca.
Co do edycji! Oceniany album, ale także poprzednie - wydano w wysokim standardzie, w twardej oprawie, z grzbietem oraz z pięknym layoutem, na kredzie i wspaniałymi dodatkami - szkicownikami ze świata "UW", posłowiem i artykułami autorstwa samego Bajrama, a tam z opisanymi wszelkimi kulisami, plus ze świetnym tłumaczeniem Wojciecha Birka.
Aczkolwiek tłumaczenie owo zostało w porównaniu do wersji zeszytowej delikatnie zmodyfikowane, na rzecz wyrazistości i na rzecz soczystości i brutalizacji języka. Autor przekładu nie dość, iż po raz kolejny wykonał solidną robotę, w tym świetnie przeniósł żarty sytuacyjne oraz dowcipy francuskie w krajowe realia, to jeszcze pozwolił sobie na inne dobre zmiany w porównaniu do wspomnianych zeszytowych wydań, a mianowicie w obrębie nazewnictwa np. "Konfederację Kolonii Przemysłowych" zastąpił angielskim akronimem "CIC" ("Colonisation Industrial Companies").
Edycja Elementala zasługuje na pochwały w jeszcze jednym aspekcie, a mianowicie w przeciwieństwie do edycji frankofońskich ( Soleil i Castermana) masz pewność, iż dostajesz wszystkie zbiorcze komiksy w idealnie dopasowanym jednym formacie!
Podsumowując, miedzy innymi w tym hard SF, w jego miszmaszu fabularnym i graficznym oraz w tej konsekwencji, pracowitości, pomysłowości tkwi wirtuozeria, a wręcz geniuszu Denisa Bajrama - francuskiego artysty pochodzenia albańskiego, który potrafi tworzyć we wszelakich malarskich technikach klasycznych, ale także jest mistrzem komputerowej grafiki.
Artysta ten szczególnie upodobał sobie stylistykę realistyczną i tym tytułem pokazał jak wzorcowo należy tworzyć i komponować kosmiczne opowieści.
W ocenianym zbiorku nie ma słabych momentów, a gwarantuję Ci, że w następnych tomach jest równie dobrze, jak nie lepiej.
Fabuła to perełka, a dialogi są uszczypliwe, przewrotne, inteligentne i zabawne, zaś warstwa graficzna jest godna samego mistrza Andreasa Martensa. Czytanie i oglądanie daje ogromną satysfakcję, a jak już zaczniesz i wciągniesz się w świat "Universal War" - choćby się waliło i paliło - nie oderwiesz się!
Gorąco polecam!
=========================================================================
Recenzja ukazała się w portalu WAK: http://www.wak.net.pl/_review_view-tytuly-0-6922.html#833
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz