Od zawsze zanim odniosę się do zawartości komiksu, to czytam go przynajmniej kilka razy. Jakie było moje pozytywne zaskoczenie, gdy okazało się, iż komiks Kanadyjczyka Jeffa Lemire pt. „Łasuch”, wydany przez stołeczny Egmont, który początkowo odpychał mnie swoją oprawą graficzną, to nie dość, że zachwycił mnie w swoim aspekcie scenariuszowym, to jeszcze pozostawił po sobie ogromny element emocjonalny i głód natychmiastowego poznania części kolejnych.
Czas na konkrety. Zapraszam do lektury recenzji.
"Sztuka Komiksu" zasadza się na swoistej symbiozie grafiki i słowa pisanego. Z tego powodu i z tej przyczyny opowieść prezentowana za pomocą słabej grafiki najczęściej nie broni się (w odbiorze) u większości czytelników. A prace Jeffa Lemire i zaprezentowane w „Łasuchu”, w tym prostym Cartoon, nie grzeszą jakością, zaś po pierwszym przekartkowaniu powodują odruch odrzucenia.
Dajmy na to: brak proporcji postaci, a szczególnie źle prezentujące się sceny w ruchu np. maksymalnie karykaturalne pokazanie pędzącego w kłusie wierzchowca, to wszystko nie zachęca do lektury! Aczkolwiek w myśl przysłowia „nie ocenia się książki po okładce”! To właśnie takim tytułem jest „Łasuch”!
Teraz już wiem, iż ten tom i ta seria jest po prostu genialna! Jest maksymalnie wciągająca i zbudowana na mocnym odwoływaniu się do wyobraźni, jak również do wiedzy oraz doświadczenia czytelnika.
Nie bez kozery, Jeff Lemire jest obecnie i niezaprzeczalnie gwiazdą światowego komiksu, zaś jego gwiazdorstwo nie wzięło się znikąd, a z ciężkiej pracy i wspaniałego budowania emocjonalnego scenopisu i nietuzinkowego przekazu.
Tym razem pokazał wielką klasę w post-apokaliptycznej opowieści rozgrywającej się w Ameryce. A tam nieznana choroba zabiła prawie całą populację, zaś nieliczne dzieci urodzone po zarazie należały do nowej rasy, czyli antropomorficznych mutantów.
Gus zwany Łasuchem jest jednym z nich. A jest to dzieciak o wielkim sercu, którego głowę zdobiły jelenie rogi. Nieliczni ludzie skupieni wokół lokalnych milicji i szukając leku na zarazę, z całą premedytacją polowali na zwierzoludzi. A po śmierci ojca nasz Gus stanie się ich celem!
Nasz główny bohater będzie musiał zmierzyć się z takimi delikwentami, lecz na szczęście z odsieczą do jego leśnej samotni przybędzie tajemniczy mężczyzna o imieniu Jepperd. Od teraz niczym przybrany ojciec wraz z synem, jakby żywcem wyjęci z filmu (książki) „Droga” Cormaca McCarthy’ego wyruszą w ten dziwny świat!
Enigmatyczność i wielowątkowość tej komiksowej opowieści napełnia ją mrokiem i klimatem. Bo w tym prawdziwym fabularnym majstersztyku, ale i w zależności od interpretacji i wiedzy subskrybenta, znajdziesz wiele ciekawych inspiracji np. komiksem „The Punisher. The End” Gartha Ennisa i Richarda Corbena. Bo postać Jepperda mogłaby być właśnie alter-ego Franka. A zarazem ta niezwykła "opowieść drogi" i w świecie zniszczonym przez chorobę, przypomina także serial „Żywe trupy”.
A ten niesamowity apokaliptyczny świat i który stworzył Lemire jest w podświadomości także opowieścią o ludzkich zachowaniach, czynach, przemijaniu wszystkiego i o zdradzie. A z każdym kadrem ta opowieść staje się coraz dziwniejsza i bardziej mroczna. Równocześnie jest to jeden z niewielu albumów, w którym brzydkie rysunki budują klimat i nastrój i powodują, iż autentycznie nie można się od tego tytułu oderwać.
Jeff Lemire okazuje się być mistrzem opowiadania detalem. Zgrabnie łączy ze sobą plany dalekie, często powoli przechodząc do ogółu do szczegółu. Ogółu, który nadal zawiera multum ważnych informacji.
A ten sposób poprowadzona narracja powoduje u czytającego narastający nastrój niepokoju, choć i główna oś scenariusza jest dość przewidywalna. Aczkolwiek niejeden czytelnik zauważy tu ciekawe alegorie, a mianowicie do "pop współczesności" oraz rożne mroczne klamrowe zamknięcia wątków, a także szkatułkowy ich wymiar.
Bo Lemire pokazuje w tej pierwszej zbiorczej części i która podażą w niespiesznym tempie, iż zaprezentowany tu obraz apokalipsy ma - pierwsze, drugie, a nawet trzecie i czwarte dno interpretacji. A to powoduje u czytającego ogromny głód poznania. Po prostu pochłaniasz ten album, a z każdą kartką chciałabyś/chciałbyś poznać odpowiedzi na nurtujące Cię pytania.
Jeśli chodzi o wydanie komiksu - jest ono po prostu wyśmienite. Otrzymujemy albumik w twardej oprawie, na kredzie i nasycony pachnącymi farbami i pod względem edytorskim, DTP'u bez błędów.
Podsumowując! Pierwsza zbiorcza część „Łasucha” nie zawodzi! Jest opowieścią wyjątkowo sugestywną i zbudowaną na wiarygodnym aspekcie psychologiczno- personalistycznym, a przecież w świecie post-apokaliptycznym, a jeszcze ma coś takiego w sobie, że wciąga w swój świat bezgranicznie! Bo zamysł, doświadczenie i wielki talent Jeffa Lemire spowodował, iż pomimo jego braków graficznych, powstał tytuł wyjątkowy i świeży w odbiorze!
Z tego powodu i z tej przyczyny pierwsza część „Łasucha” jest komiksem bardzo udanym i wyróżniającym się. I na pewno (ten tom i ta seria) będzie ozdobą mojej i Twojej kolekcji komiksowej.
Zdecydowanie polecam!
=======================================================================================
Recenzja ukazała się w portalu WAK: http://www.wak.net.pl/_review_view-tytuly-0-7968-_review_list.html#1355 http://www.wak.net.pl/old_wak/_review_view-tytuly-0-7968.html#1355
Komiks zakupisz w sklepie EGMONT.PL https://egmont.pl/Lasuch,9831442,p.html
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz