piątek, 20 lipca 2018

"Endorf" - recenzja.

Dzieje Krzyżaków, czyli Zakonu Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego stanowią inspirację dla wielu osób: pisarzy, historyków, filmowców, fantastów, bajkopisarzy, twórców, artystów, a w tym komiksowych. Na temat Krzyżaków napisano niejedną grubaśną książkę, a pomimo to nadal pojawiają się kolejne nowinki. Skoro do tej pory odkrywane są dokumenty historyczne na temat faktycznego powstania w Ziemi Świętej, a oderwanego od Joannitów - Zakonu Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego, to z tego powodu np. niejeden podręcznik należałoby, nawet w naszym kraju przeredagować. Dlatego też i bez dwóch zdań, Krzyżacy i ich dzieje są i będą pobudką również dla niejednego komiksowego scenarzysty i rysownika. Wśród nich dla zapomnianego weterana, a odkrytego na nowo przez Roberta Zarębę - ełczanina Mariusza Moroza!  Od swojego powrotu do komiksu stworzył łącznie z tym, dwa pełnoprawne albumy. Dodać należy, iż poprzednie jego komiksowe dziełko pt. „Przeklęta puszcza 1280” było miksem fabularnym łączącym fantasy z opowieścią przygodową i historyczną, zaś w najnowszym swoim komiksie pt. „Endorf” artysta ten zdecydował się na wyłączenie z narracji elementu fantastycznego, na rzecz przygody i opowieści w oparach faktów historycznych. 




Jak w takim razie prezentuje się ten album w szczegółach? Czy warto go nabyć? Odpowiedzi uzyskasz za momencik. Zapraszam do lektury. 

Akcja komiksowej opowieści zawiązuje się przed i do 1330 roku, gdzie na terenach Prus Wschodnich znajduje się Malbork, czyli monumentalna stolica Krzyżaków. W tym okresie gwałtownie rozbudowuje się państwo rycerzy i zakonników, którzy od 1226 roku ogniem i mieczem wprowadzali nową wiarę wśród plemion Pruskich. W owym okresie dogorywały już wszelakie rebelie Pruskie, które doprowadziły do jednej z najbardziej krwawych wojen w historii Zakonu! Wojny w której starano się nie brać jeńców, gdzie postępowano wg. zasady: "oko za oko, ząb za ząb". A w tym okresie Zakon miał nowy cel, gdyż Wielki Mistrz Zakonu Werner von Orseln całą swoją   potęgę  skierował na Ziemię Chełmińską, Litwę i Żmudź. Podbój ruszył, a wśród braci zakonnych znalazło się miejsc dla Endorfa. 




W skryptach historycznych odnajdziemy go pod imionami Endorph, Eindorf, Grondorp, Grondorff, Stille, Gindorf, Dyngdorff, Biendorf. Aczkolwiek najczęściej pojawia się jako Jan von Endorf, lecz historycy wciąż mają wątpliwości kiedy się urodził i skąd pochodził. W źródłach podaje się Marchię Brandenburską, Saksonię, Bawarię, ale powtarza się, iż wstąpił do Zakonu, by odkupić swoje przewiny, zaś według zapisków kronikarza Grunaua złożył śluby około 1311 roku i w czasach Karola z Trewiru. Najpierw był w załodze konwentu w Kłajpedzie, następnie na zamku Skirstymon i w Malborku. I właśnie o tej postaci będzie ta komiksowa opowieść! Jednakże i aby nie psuć Ci radości z czytania, to dalszy zarys fabuły pozostawiam niedopowiedziany. Aczkolwiek mogę Ci zagwarantować, iż ten komiks wykonany - od początku do końca - przez Mariusza Moroza, to dziełko bardzo klimatyczne i świetnie poprowadzone fabularnie, ale i niezwykłe pod wzgledem formy graficznej. 




Nie bez kozery muszę dodać, iż przypomina klimatem dawne komiksy ze Świata Młodych, a porównanie to, nie jest pod żadnym względem przesadzone. W czasie lektury ten sentymentalny efekt promieniuje na czytelnika, a szczególnie mocno na tego, który wychował się na opowieściach prezentowanych w tej kultowej gazecie harcerskiej. Na marginesie i co jest bardzo interesujące, to niewiele osób o tym wie, iż Mariusz Moroz prężnie działał na polach komiksu w latach dziewięćdziesiątych. Miedzy innymi jest autorem i wydawcą zeszytu „Legion bohaterów”, a jego powrót do naszego ukochanego medium był dla wielu zaskoczeniem. Okazało się to właściwym wyborem. Bo w jego oryginalnych pracach i po tylu latach od swojego debiutu, ta jego maniera graficzna nie zmieniła się. A z tego powodu i z tej przyczyny artysta ten nie zatracił tego oldschoolowego sznytu, a znanego z lat przełomu i transformacji ustrojowej. Ma to swój ogromny urok, a jeszcze artysta ten udowodnił, jak znakomitym jest scenarzystą. Bo przykuwający uwagę scenariusz jest kolejnym atutem tej publikacji. Z jednej strony rozgrywa się w nakreślonych już realiach dziejowych, jednakże nie szufladkuje się jako komiks stricte historyczny, zaś swoistą wartością dodaną, choć i paradoksalnie historyczną, jest w tle poruszający się motyw przygodowy i obrazujący postępowanie Endorfa. Z drugiej strony swoista budowa głównego wątku fabuły została oparta na motywach mających walory pierwszorzędnego miksu gatunkowego, czyli połączenia medievali i przygodówki, a równocześnie ów scenopis ma w sobie pewien mistycyzm, a znany miedzy innymi z klimatów pierwszego sezonu serialu telewizyjnego „Robin of Sherwood”. Takie zestawienie gatunkowe ma ogromny swój smaczek, a przede wszystkim pokazuje, iż  komiks ten nie jest typową gawędą stricte historyczno-edukacyjną i na siłę nie popularyzuje nadmiaru wiadomości, lecz jest tytułem o sznycie rozrywkowym, który w inteligentny sposób w tle wprowadza zdarzenia historyczne. A szukając dobrego porównania, to w swojej formie mocno przypomina "Legendy Polskie" Barbary Seidler i Grzegorza Rosińskiego. Nie dość tego wspaniale ułożone retrospekcje i co rusz narastające napięcie, swoiste zazębienia akcji, plus narastające motywy tajemnicy, plus świetne, przemyślane przez Moroza wykonanie, daje tej opowieść wręcz filmowy wyraz!

 Co do oprawy graficznej! Komiks powstał w technikach mieszanych, a zaprezentowane tu prace Mariusza Moroza są w pewien sposób podobne do miksu dzieł, które tworzył dawniej Tadeusz Raczkiewicz, albo Witold Parzydło. Kolorystyka albumu ma także w sobie "szczyptę" z klimatu prac wspominanego przed momentem twórcy. Z tego powodu i z tej przyczyny wizualnie „Endorf” prezentuje się bardzo klimatycznie i ma coś w sobie, z tego starego i dobrego stylu z lat dziewięćdziesiątych. 




Co do edycji! W tym temacie na szczęście zachowano współczesne normy. Edytorsko jest to maksymalna perełka, a do tego wydana w super cenie. Jest więc twarda oprawa, kreda, bardzo duży format, wklejka (z panoramą Malborka) i idealnie w najdrobniejszych szczegółach dopracowany DTP. Zadbano o zacne dodatki, a mianowicie znajdziesz w środku pierwszorzędne naukowe posłowi, ale także klimatyczny krzyżacki szkicownik. 

Podsumowując! W naszym pięknym kraju powstało bardzo wiele kolorowych zeszytów, w których akcja dzieje się w czasach panowania Zakonu Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego. Nie bez kozery należy dodać, iż lwią część takowych  tytułów wprowadziło na rynek wydawnictwo Kamelon, które w bliskich i dalekich planach ma jeszcze kilka niespodzianek osadzonych w tej tematyce. 

W tym momencie wydawca i scenarzysta Robert Zaręba  i wybitny ilustrator Zygmunt Similak kończą pracę nad komiksową epopeją historyczną pt. „Zakon”. Aczkolwiek nim otrzymamy ten, jakże smakowity historyczny kąsek, warto dla zaostrzenia apetytu zapoznać się z tym jakże wciągającym i ciekawym przygodowo-historycznym tytułem! 

Zdecydowanie polecam!



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz